15 moich ulubionych piosenek wszech czasów (2018)

By Alicja Kaczmarek - 9/13/2018

W środku: boysbandy, jedyny słuszny gatunek, Disney, Barbie i Elvis. Zapraszam serdecznie do zapoznania się z moim gównogustem.


Napisałam ten post w 2016, ale potrzebował bardzo dużej aktualizacji. Więc pomyślałam, że będę co parę lat go sobie aktualizować i przy okazji powiększać. Dlaczego by nie.

Przy okazji wywaliłam wszystkie zasady, poza tą o banie na My Chemical Romance, bo zrobiłam na to osobny post: tutaj.

No dobra. To zaczynajmy ten shitshow.


15. Gerard Way Brother


Dzielimy z Gerardem kilka zamiłowań: symbole, niedopowiedzenia, brak dosłowności (czasem aż zbytni), powiązania, ukryte znaczenia, czasem tak głęboko, że tylko twórca je zna. Osobiste podejście do wszystkiego, do czego przykładamy ręce.

Gerard Way wychował mnie muzycznie. Oczywiście wraz ze swoim zespołem, ale potem jedyna kariera solowa, jaką śledziłam z uwagą, to ta jego, jedyne polecane piosenki, jakich słuchałam to te jego, i jedyny solo album jaki posiadam, to ten jego. O wiele aktywniejszy muzycznie Frank wydał na razie jedną piosenkę, którą bardzo lubię (I'm a Mess, polecam). Taka to moja historia.

Brother, tak jak praktycznie wszystkie inne piosenki, w których Gerard maczał palce, jest szalenie enigmatyczne. Można się bawić w bazyliony szczegółowych interpretacji, ale nie o to chodzi. Niech będzie to coś wyjątkowo osobistego, personalnego, wyjątkowego dla każdego z nas.

A przy tym niezwykle przyjemne do posłuchania.

Oh, in my head
'Cause I'm awake all night long
To the drums of the city rain


14. Elvis Presley Return to Sender


Zmienimy troszkę klimat. Mieliśmy sporo poetyckiego zamieszania, więc teraz piosenka dosłowna do bólu.

Chyba?

Możemy sobie powiedzieć, że to piosenka o kolesiu, który wysyła list i który ciągle mu zwracają i to będzie prawda, ale możemy też powiedzieć, że to metafora dla jakiejkolwiek formy komunikacji i jakichkolwiek prób przeprosin. No bo dlaczego by nie? W ten sposób z piosenki o pierdole zrobimy piosenkę mającą przełożenie także na obecną rzeczywistość, gdzie może już nie wysyłamy sobie listów, ale przepraszamy się przez Facebooka. A teraz prawie stwierdziłam, że Elvis śpiewa o "Wyświetlone o ..." na czacie Facebooka.

Spłonę w muzycznym piekle.

W każdym razie musimy docenić, jak cudownie rytmiczna jest ta piosenka, jak pięknie płynie, i jak każdy zaczyna się kiwać, kiedy tylko się zaczyna. Przy tym, w odróżnieniu od wielu piosenek Elvisa, brakuje jej pewnej infantylności, co jest tylko dodatkowym powodem, żeby ją tu umieścić. No i przede wszystkim: nigdy się nie nudzi.

Klasyk. Ze słusznych powodów.

This time I'm gonna take it myself
And put it right in her hand
And if it comes back the very next day
Then I'll understand


13. Toto Africa


Jeśli ktoś nie ma imprezy życia i/lub łez w oczach (można oba naraz) podczas słuchania Africa to nie możemy się przyjaźnić. To nie jest przesada.

Mówiąc o świetnych tekstach, to mam słabość do piosenek, w których nie wiadomo, o co chodzi, dopóki się porządnie nie wczytasz i nie dojdziesz do czegoś sam. Africę można interpretować na jakieś piętnaście i pół sposobu, ale najpopularniejsza chyba wersja to właśnie ta o miłości. Mężczyzna (a jakże, naprawdę wolę męski wokal, bo mi się to łatwiej śpiewa - taki prozaiczny powód) opuszcza ukochaną Afrykę, aby powrócić do kobiety. Druga, ciekawsza, interpretacja zakłada, że tajemniczą kobietą jest sam kontynent i to bardzo enigmatyczna piosenka o miłości do afrykańskiej ziemi. Prawdopodobnie też o szalonej podróży na kocią łapę. Wybierzcie sobie, co wam odpowiada, a może wymyślcie sobie jeszcze coś innego: Africa to ma.

Wiem, że ta piosenka to swoisty mem obecnie, ale jest po prostu niezwykła. Nie ma nic innego, co brzmi chociaż podobnie do niej. Zarówno, jeśli mówimy o melodii, jak i o tekście. Z całą stanowczością stwierdzę, że gdyby możliwe było zrobienie listy obiektywnie najlepszych piosenek wszech czasów, to obok tych wszystkich Bohemian Rhapsody i Candle in the Wind, powinna stać Africa. Nie mówiąc już o tym, że kiedy rozpoczynamy jakąkolwiek dyskusję o muzyce lat 80-tych, to pominięcie Afriki jest jak pominięcie Beatlesów w rozmowie o historii boys bandów. Nie takie znowu niespotykane, ale wielki błąd.

Africa to piosenka wieloznaczeniowa, pięknie poetycka, pozbawiona pretensjonalności. I pobijcie się ze mną o to, jak chcecie, ale przede wszystkim jest ponadczasowa.

I seek to cure what's deep inside, frightened of this thing that I've become


12. Skye Sweetnam Note to Self


Powiem wam coś śmiesznego. To jedyna piosenka w tym poście, którą śpiewa kobieta. I to nawet nie jest prawdziwa piosenka, to piosenka z filmu o Barbie i to jeszcze taka w tle, bo odgrywają się wtedy dialogi i tym podobne.

I ma pełne prawo tu być, bo jest świetna. Jest taka, hm, bardzo moja. Szczególnie lubię dwa fragmenty: Note to self: feed the dog, call the mom, write a song and rule the world by noon i sam początek piosenki: I rise to greet the day despite the monsters underneath my bed, To taka idealnie nastoletnia piosenka i ktokolwiek odpowiadał za soundtrack do tego filmu, zrobił niesamowicie dobrą robotę. Trochę marzeń, trochę codzienności, wiele ambicji, trochę imprezy i trochę rocka. Wszystko pięknie wyważone. To naprawdę wielki wstyd, że nigdy nie dostaliśmy czystych wersji tych piosenek.

W ogóle soundtracki Barbie powinny być wydawane na płytach od zawsze, a nie od jakiś czterech lat, ktoś tu bardzo skopał sprawę.

Wreszcie, to jedyna znana mi piosenka, która ma jakikolwiek motyw pisania, co tutaj jest oczywiście bardzo ważnym tematem. Piękna sprawa, bo pisanie to taka mało medialna czynność i zawsze na pierwszym planie są sztuki plastyczne, taniec i muzyka. Guess what? Pisanie też jest cool.

Konkluzja jest więc taka, że gdybym miała zrobić post podobny do ostatniego, czyli po prostu Gdybym była piosenką, bez disneyowskich restrykcji (a zrobię taki), to na pewno wpadłoby tam Note to Self. Bez dwóch zdań.

Sometimes it feels as if my brain is bursting out
I write it down


11. Harry Styles Girl Crush


Nie ma to jak stara, dobra (smutna) piosenka o miłości.

Czasem ludzie, z którymi dużo dyskutuję o muzyce, pytają mnie, czy wszystkie moje ulubione piosenki są smutne i o miłości.
Odpowiadam: tak.

Niektórzy robią topki, sortując rzeczy w kategorie, a potem wybierając najlepszą z każdej kategorii. Ale ja się do tego nie nadaję, bo niestety, ale wybranie mojej ulubionej smutnej piosenki o miłości byłoby prawdopodobnie niemożliwe. Dlatego jest ich tu z pięć albo i więcej, zależy, jak liczymy.

Zacznijmy od tego, że Harry jest niesamowitym muzykiem. Jego teksty to może nie jest mój osobisty szczyt marzeń, ale nadal są świetne. Jego piosenki mają cudowny klimat, czerpią garściami od najlepszych i do tego ten głos! Bardzo polecam przesłuchać sobie jego debiutancki album i modlić się ze mną o studyjną wersję Medicine, bo to jego najlepsza piosenka, dziękuję bardzo.

Oprócz tego coveru. Bo to cover, ale jest fantastyczny. Od muzycznej aranżacji przez emocje w głosie, aż po coś, co sprawia, że to tak niezwykłe ujęcie tej piosenki: zaimki.
Może wiecie, że oryginalnie to piosenka o kobiecie, która chcę być jak inna kobieta, ponieważ kocha jej partnera. Ale Harry nie zmienił ani jednego zaimka w tej piosence, dodając do niej zupełnie inną warstwę. Cały odbiór piosenki jest, dla mnie, zupełnie inny. Jeszcze tragiczniejszy.

Jeden z moich ulubionych przykładów coverów lepszych od oryginałów. Innych. Ale dzięki temu wielu ludziom dużo bliższym.

A ognia do pieca dodaje sposób, w jaki Harry Styles to śpiewa. Bardziej bolesne jest tylko Two Ghosts w wersji na żywo z tamtego dachu. Nie ma zbyt wielu piosenek, na których przeryczałam całe noce i jak już się takie zdarzają, to czasem są to bardzo dziwne wybory, ale to jedna z nich. 

No a poza tym to smutna piosenka o miłości, czego Ala może chcieć więcej?

I want to drown myself
In a bottle of her perfume


10. Arcade Fire The Suburbs


To mój najnowszy nabytek na tej liście. Udało mu się tu wdrapać po latach z wielu przyczyn.

Mówiłam tu już kiedyś, że piosenki dla mnie wyjątkowe, wywołują we mnie uczucie łagodnego stresu z przyczyn, które są poza moim pojmowaniem. To jest jak najbardziej jedna z takich piosenek. Nie zdarza się to często, ale jak już się dzieje, to zupełnie zmienia moje spojrzenie na muzykę.

Dlatego już musiałam zrobić nową wersję tej listy. Po pierwsze dlatego że potrzebowałam czegoś o wiele mniej emo. Po drugie dlatego że my, nastolatki, zmieniamy się jak kalejdoskop. Każdy dzień nas kształtuje, a dwa lata to szmata czasu. A późne nastolęctwo to idealny moment, żeby zakochać się w tej piosence i pozwolić jej towarzyszyć nam w kolejnych etapach życia.

Piosenka o dorastaniu i dojrzewaniu, która dojrzewa z każdym wersem, ciemniejąc z każdym taktem. Jej melodia jest tak wspaniale wielowarstwowa, choć na pierwszy "rzut ucha" wydaje się bardzo prosta. Nie wspominając już o słowach, które musicie sobie jednak zrozumieć sami. Nie ma jednej słusznej wersji i jak najbardziej wskazane jest jak najbardziej osobiste podejście do tematu.

Tego trzeba posłuchać, a za dziesięć lat spojrzeć jeszcze raz. Piosenka absolutnie ponadczasowa i uniwersalna. Odpowiednia dla każdego wieku, bo każdy może znaleźć w niej coś innego. Stworzona do tego, by słuchać jej z nostalgią. I, niech mnie kule biją, najbardziej niezwykła piosenka z lat 2010. 

But by the time the first bombs fell
We were already bored


9. The Velvet Underground I'm Set Free


Od czego by tu zacząć.

Jest tak wiele rzeczy, od których można się uwolnić. W komentarzach ktoś napisał, że to jest "break-up song" i choć szanuję czyjeś interpretacje, to tak bardzo różni się ona od wszystkich moich, potencjalnych.

To jedna z tych piosenek, przy których nie dbam o zamysł, o wszystkie słowa, o przekaz. To piosenka, w której liczy się dla mnie tylko uczucie i tylko jeden wers: I'm set free. Emocje to dla mnie najważniejsza część tej piosenki. A emocja jest tylko jedna: wolność. Jeśli dla ciebie wolność to nie emocja, to rozbij ją sobie na radość, ulgę, poczucie swobody, co ci się tam podoba. Nie ma to znaczenia, bo razem dają wolność.

I prawda jest taka, że żadna inna piosenka nie jest w swojej strukturze - od bębnów po głos - tak bardzo wolna, jak ta. Żadna z piosenek nie daje mi takiego poczucia zrzucenia łańcuchów. Sposób, w jaki The Velvet Underground buduje napięcie w tej piosence, jest zupełnie obezwładniający. I ta melodia... nie mam na nią słów, szczerze mówiąc. Na pewno żadne elektroniczne łubudubu nawet nie stało obok (a łubudubu też lubię czasem).

Zaczęłam w sumie od tego, że można się uwolnić od tak wielu rzeczy, a właśnie zdałam sobie sprawę, że powinnam powiedzieć, że tak wiele rzeczy może nas wyzwolić. Bo to raczej taki kontekst mam w głowie nakreślony dla tej piosenki. Pośród tej całej ulgi, jest jeszcze wdzięczność.

I've been set free and I've been found


8. Elvis Presley Burning Love


Czas na powtórzenie piosenek sprzed dwóch lat.

To jest taka piosenka, która zawsze wprawi mnie w dobry humor. I nie muszę być do tego w odpowiedniej formie, jak do Man! I Feel Like a Woman czy czegokolwiek innego, czego używam jako pobudzacza. Nie. Mogę leżeć w kałuży łez, a i tak chociaż słabo się uśmiechnę, słuchając Burning Love.

Jest jedna rzecz, która łączy tę piosenkę z następną: leci w napisach końcowych do jednego z moich ulubionych filmów Disneya. Tak wyszło, nie mam nad tym kontroli. Ale trzeba przyznać, że wybór soundtracku do Lilo i Stich, choć niekonwencjonalny i trochę ryzykowny, był doskonałym posunięciem.

Mam wrażenie, że Elvis już zawsze będzie dla mnie Królem. Wiecie, większość ludzi wybiera jednak jedno stronnictwo - Michael Jackson, The Beatles, Elton John, The Rolling Stones itd. Mamy swojego króla. Moim jest Elvis. Śpiewa o pierdołach, jego piosenki nie przekraczają trzech minut i do tego niektóre są tak uroczo śmieszne (patrzę na ciebie, (Let Me Be Your) Teddy Bear), ale jak dobrze można się przy nich bawić, czasem trochę zamyślić, zasmucić. Nie ma nic złego w prostocie. Czasem w niej tkwi dużo większa siła niż w wielkich metaforach romantycznych wieszczy.

A poza tym to Elvis, jemu można wybaczyć śpiewanie o tym samym w prawie każdej piosence. Tylko dzisiaj piosenkarze się muszą bardziej postarać.

I just might turn into smoke
But I feel fine


7. The Lovin' Spoonful Do You Believe in Magic?


Mam taką wizję. Film akcji z sarkastycznym, kochanym przez wszystkich bohaterem, który nie traktuje niczego poważnie. Scena ze zgrabnie wtopionymi napisami początkowymi. Trochę slow motion, trochę głośnego odgłosu hamowania. Może jakiś pościg, wybuchy, świstające kule i soczyste przekleństwa. A w tle ta piosenka.

W erze Deadpoola i Strażników Galaktyki aż żal, że jeszcze nie mam tej sceny.

A tak na poważnie: to jest tak urocza piosenka, tak wesoła, tak pure, jak to się teraz mówi w internecie. Zwyczajnie się już takiej muzyki nie robi, a gdyby ktoś próbował, to zostałby obśmiany, że robi piosenki rybki MiniMini. Wiem to na pewno, bo jestem świeżo po nowej piosence Nicki Minaj i mam lekką traumę.

Jakbyście się zastanawiali, co to za film Disneya, gdzie była ta piosenka, to w napisach końcowych do Piotrusia Pana II leci cover tego, ale ze zmienionym tekstem. Nadal jednak nie mogę zaprzeczyć, że tak poznałam tę piosenkę i zawsze kojarzy mi się trochę z tą beztroską (i okrucieństwem) Nibylandii. I tą przeklętą ośmiornicą.

Wszystko w tej piosence krzyczy old-school! ale to taki cudowny old school, dzięki któremu ta piosenka jest tak słodka i w ogóle gdyby ta piosenka nie była stara, to nie byłaby w ogóle dobra. Poza tym, bardzo żałuję, że nikt nie mówi już Groovy! to takie ładne słowo.

A poza tym, The Lovin' Spoonful to pierwszy boysband w moim życiu. A jeśli ktoś się chce ze mną kłócić, że to nie boysband, to spójrzcie na okładki ich płyt i popatrzcie mi w oczy, mówiąc, że to nie boysband.

I'll tell you about the magic, and it'll free your soul
But it's like trying to tell a stranger 'bout rock and roll


6. One Direction If I could fly


Wracamy na mój ulubiony grunt, czyli smutne piosenki o miłości! Jeszcze trochę ich tu mam.

Powiem wam tak: uwielbiam w tej piosence absolutnie wszystko. Od tego nieszczęsnego pianina po harmonie. Od If I could fly po For your eyes only, jest idealnie wyważona między dosłownością i prostotą a metaforą, jest uniwersalna i jednocześnie osobista. Ba, nawet podział wersów, kto co śpiewa, mi się w niej podoba, mimo że to zazwyczaj mój największy problem z tym przeklętym boysbandem.

Mówiłam to wiele razy i powiem jeszcze raz: Made in the A.M. jest cholernie niedocenione zarówno przez świat muzyczny, jak i przez ogólną publikę. To jest zwyczajnie dobra płyta. Kropka. A jak ktoś mi mówi, że nie, no bo to przecież łaan dajrekszyyn!!1 więc z góry be, to nawet nie wiem już co odpowiadać. Nie bądź ignorantem. Wiem, co mówię, bo też nim byłam.

Powiem szczerze, że moje życie nie będzie do końca kompletne, dopóki nie usłyszę tej piosenki w wersji na żywo, ale tak, jak moim zdaniem powinna być grana - z pianinem. Nie z gitarą, Harry. Tak się nie liczy.

Poza tym powiem wam tak: na Elvisa i Beatlesów też ludzie pluli, jak młode dziewczyny za nimi szalały. A teraz to prawdziwa muzyka. Może jeszcze nasze dzieci będą płakać przy piosenkach Spice Girls, Backstreet Boys i, w końcu, One Direction, płacząc, że takiej muzyki już się nie robi. Tak naprawdę nigdy nie wiesz, a dla mnie to bardzo prawdopodobne.

I've got scars even though they can't always be seen
And pain gets hard, but now you're here and I don't feel a thing


5. Sound Glass Partia z losem


Nigdy nie przeboleję straty tego zespołu bez choćby jednej płyty.

Nie chcę brzmieć jak snob, ale... tak się pisze piosenki po polsku. Jak słyszę w radiu kulawą gramatykę i "dziś" albo "tu" w każdym wersie, to mnie coś trafia. Czy ktoś potrafi bez żenady słuchać tej piosenki, gdzie koleś "wije się jak wąż ogonem"? Co to w ogóle znaczy?

Taka dygresja.

Powiem wam tak: dla mnie ta piosenka zjada na śniadanie 3/4 klasyków "jedynego słusznego gatunku". Więc fanboye mogą się ze mną o to pobić. Mam to gdzieś. Ta piosenka? Geniusz. Od cudownego basu, przez wyraziste bębny po tajemnicze gitary. Jedna rzecz, którą uwielbiam bardziej od dobrego tekstu: wielowarstwowa muzyka. Taka z walnięciem, żeby nie powiedzieć brzydko. Ale wszyscy wiecie, o co mi chodzi.

Problem w tym, że tekst tej piosenki też jest cudowny. Widać po prostu, że ktoś chciał się do niego przyłożyć i nie dość, że ma sens, czego ostatnio szukać ze świecą, to pięknie płynie i nie brzmi głupio. I jest nieoczywisty.

Plus, można machać głową tak, że następnego dnia boli kark.

Czego chcieć więcej?

Chcesz sam decydować czy być tylko pionkiem w grze?


4. John McLaughlin So Close


Nie ma tak dobrze, wracamy do smutnych piosenek o miłości.

To jest piosenka z Zaczarowanej Disneya i tak się składa, że moja ulubiona piosenka Disneya ever. Odkąd tylko usłyszałam ją w oryginalne momentalnie zdetronizowała wszystkie inne, które mogłyby do tego miejsca aspirować. Niestety polska wersja nie jest taka ładna, ale to nie szkodzi, bo oryginały rzadko bywają tak doskonałe.

Lubię ją tak bardzo jako piosenkę samą w sobie, ale także w kontekście filmu, ponieważ idealnie wpasowuje się w jego konwencję. Na przykład: te dzwoneczki nawiązujące do baśniowego punktu wyjścia, parodii disneyowskich klasyków. Ale też dramatyzm odpowiadający tej scenie, wewnętrzne rozdarcie bohaterów i wielki żal.

A przy tym rzecz, którą w musicalach cenię najbardziej: niedosłowność. Nie jestem wielką fanką musicali, ale zawsze najbardziej lubię te piosenki, które mają w sobie coś uniwersalnego, co pozwala oderwać je od tych postaci, postawić w zupełnie innej sytuacji i nadal będzie się wszystko zgadzało. Wiem, że to przeczy idei musicalu, ale jak ja lubię niedopowiedzenia, to co mam poradzić?

Prawda jest taka, że Zaczarowana to wspaniały film, a dzięki tej piosence jeszcze wspanialszy. I nic na to nie poradzimy, my, ludzie mali, którzy mogą tylko słuchać i podziwiać.

For we know we are
So close, so close
And still so far


3. Samuli Putro Olet Puolisoni Nyt


To jest tak cudowna piosenka. Opowiada o bardzo dojrzałej miłości między dwojgiem ludzi (płci nieokreślonej :)). Jeden z nich patrzy na wspólne życie z perspektywy osoby dojrzałej i wszystkie swoje wspomnienia zbiera w słowach: byliśmy małżonkami wtedy, jesteśmy teraz.

Ta piosenka ma dla mnie właściwości kojące, płynie tak cudownie i niezatrzymanie. Uwielbiam jej rytm, ciekawy podkład i wokal. Uwielbiam powtarzalne elementy i nawet uwielbiam język, z którego nie rozumiem ani słowa. Wszystko tak pięknie ze sobą pasuje.

Jest to piosenka o bardzo rzadkiej tematyce, bardzo dojrzałym podejściu i pięknym tekście - na tyle, na ile jest w stanie oddać go tłumaczenie. Fiński jest super, tak na marginesie, mogłabym mówić po fińsku.

A jeszcze lepszą rzeczą jest to, że Olet puolisoni nyt najzwyczajniej w świecie... wpada w ucho. Jak to się mówi z angielska, jest catchy, ale bez bycia banalną. Inteligentna piosenka, która ma rytm i strukturę. To lubię.

Konkluzja jest taka, że to wyjątkowa i piękna piosenka, więc proszę jej słuchać.

Ja aamu kantaa rautahaarniskaa
kun vaja tehdään vuolukivestä


2. Alphaville Forever Young


Ogólnie piosenka o młodości. Albo o wojnie nuklearnej. Zastanówcie się.

Forever Young chyba na zawsze już będzie kojarzyć z tym okresem swojego życia, który właśnie, stety niestety, kończę. Będę myśleć o znajomościach z tych lat, o lękach i nadziejach, sukcesach i straconych szansach.

I tych razach, kiedy zdzierałam gardło, śpiewając Forever Young na cały głos.

To jedna z raptem pięciu lub sześciu piosenek, które zaśpiewam w całości, także bez podkładu. Drugą taką piosenką jest numerek jeden, a inną np. Everytime We Touch. Nie jestem z tego dumna.

Jak przy każdym rankingu: im bardziej coś lubię, im bardziej jest mi bliskie, tym mniej potrafię na ten temat powiedzieć, słabiej to usprawiedliwiam, nie umiem oddzielać uczuć i opinii.

Wszyscy znamy tę piosenkę i chyba nie ma kogoś, kto by nią gardził jakąś gorejącą pasją. Ja mam po prostu związane z nią masy wspomnień, więc myślę, że zawsze już będzie dla mnie w pewnym stopniu ważna.

So many adventures couldn't happen today
So many songs we forgot to play


1. Rufus Wainwright Hallelujah


Pewne rzeczy się nie zmieniają.

Hallelujah jest dla mnie na pewnym poziomie bardzo podobne do My Chemical Romance, w tym sensie, że są dni, kiedy nie mogę ich słuchać, kiedy nie mam ochoty, kiedy mnie nudzą, ale po tym zawsze przychodzi czas, kiedy zakochuję się w nich od nowa i brzmią tak samo cudownie, jak za pierwszym razem. Krąg życia.

Jest tej piosenki jakieś milion wersji i jeszcze pięć, ale to ta jest moja ulubiona. Bez kombinowania, bez "well" i "do ya?", bez dziwnych dźwięków między zwrotkami. Prosta, ale idealnie współgrająca ze swoją melodią.

Nie ma to jak dobre pianino przy smutnej piosence o miłości.

Niestety, z tą piosenką wiążę się jeszcze coś innego: ludzie, którzy myślą, że jest religijna (JAK?) i ludzie, którzy śpiewają ją sobie na ślubie.

Jeszcze ze zmienionym tekstem ten ślub rozumiem, ale jednak skojarzenia mam zbyt silne i sama bym tego nie zrobiła. Jeśli śpiewasz ją na ślubie bez zmienionego tekstu, to przeczytaj go dobrze tak z dziesięć razy, i zastanów się, czy na pewno to odpowiednie miejsce. Bo to bardzo podobne do Windą do nieba na pierwszy taniec. Strzał w stopę.

Hallelujah w wykonaniu Rufusa to dla mnie piosenka idealna. Nic na to nie poradzę.

I've seen your flag on the marble arch
Love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

_________________
zdjęcie: Snapwire dla Pexels

Jak mamy coś wspólnego, to dajcie znać :). A jak nie, to podzielcie się, bez czego wasza lista nie mogłaby się obejść :).

  • Share:

You Might Also Like

13 komentarze